a jeszcze wieczorem lazic po knajpach i pic tequile, ech...
W sumie da sie wytrzymac. Po tygodniu wreszcie moge sie wyspac. Ta krotka chwila, kiedy wpadlem do domu nie dala mi wytchnienia. Nie zdazylem przestawic zegara z Peru na Polske a i moj zoladek nie zalapal o co chodzi, gdy znowu jestesmy w innym swiecie.
Tyle moznaby pisac o ostatniej wyprawie do Peru... Cudnie bylo! I tyle. Piekni ludzie!
A potem Polska - fantastyczna i po drodze Madryt. Kocham to miasto. Ale co tu mozna robic wieczorem. Przechadzka po barach, jamon, queso, cerveza y vino, nuuda. Tylko, ze tego bylo nam trzeba przed podroza do Meksyku...
Wreszcie zrobilismy juz te 2000 km i mozemy sie troche wymoczyc w najpiekniejszym morzu!
No, obowiazki wzywaja. Wyjscie wieczorne obowiazkowe, ciekawe gdzie dzisiaj mnie zaciagna?
Przy nastepnej okazji napisze o zolwiach, delfinach i syrenach. Ale jutro w strone Belize, gdzie na razie zapomnimy o cywilizacji.
Mua