KOCIOŁ BAŁKAŃSKI V 12-25 WRZEŚNIA 2015

Data publikacji: środa, 30 wrzesień 2015

 Relacja z wyprawy do Serbii, Macedonii, Albanii, Czarnogóry, Bośni i Hercegowiny...

w końcu udało się. Po 3 latach nieobecności zawitaliśmy w tym roku we wrześniu na Bałkany. Pierwszym przystankiem był Belgrad, stolica Serbii, miasto powitało nas naprawdę letnią bo prawie 30-stopniową temperaturą. Pierwsze pytania jakie się pojawiały od strony naszych bliskich w przesyłanych wiadomościach to: „czy nie mieliście problemów na granicy w związku z napływem z uchodźców?” Otóż nie było problemów, uchodźców owszem spotkaliśmy, na granicy na stacji benzynowej pijących kawę oraz przy dworcu w Belgradzie, gdzie większość z nich spacerując ze swoimi telefonami i tabletami próbowała ulokować się w miejscach z dostępem do wi-fi. Po odwiedzeniu głównych atrakcji Belgradu: Świątyni Św. Sawy, twierdzy Kalemegdan czy też słynnej ulicy Skadarskiej ruszyliśmy dalej do Macedonii, gdzie jak zwykle powitano nas bardzo gościnnie w domu Państwa Joleskich w Ochrydzie. Podczas pięciodniowego pobytu nad Jeziorem Ochrydzkim korzystaliśmy z kąpieli słonecznych i wodnych oraz miejscowych smakołyków: ćevapów, faszerowanej papryki, świeżych ryb, serów, owoców i warzyw kupowanych na bazarze oraz oczywiście spróbować trzeba było „ochrydzkiej żółtej” – domowej rakii z winogron. Wybraliśmy się również na wycieczkę w góry Galiczica, na najwyższy szczyt Magaro (ok. 2250 m n.p.m.) skąd podziwaliśmy panoramy Jeziora Ochrydzkiego i Prespańskiego. Podejście zajęło nam niecałe 2,5 godziny. Odwiedziliśmy również słynny bizantyjski klasztor Św. Nauma położony u ujścia krystalicznie czystej rzeki do jeziora Ochrydzkiego gdzie również skorzystać można było z kąpieli w jeziorze po męczącej wycieczce górskiej. Czas spędzony w Ochrydzie niestety szybko dobiegł końca i musieliśmy ruszać dalej…do Albanii. Granicę przekroczyliśmy dość sprawnie po czym dotarliśmy do Tirany, po drodze mogliśmy obserwować bardzo szybko postępujący w tym kraju rozwój dróg, przejechaliśmy nowym tunelem z Elbasan do Tirany po czym powitała nas duszna, zatłoczona i gorąca (35 stopni) albańska stolica. Po krótkim spacerze po Placu Skanderbega i wymianie waluty ruszyliśmy do średniowiecznej twierdzy Kruja -  gdzie przez długie lata bronił się przed siłami tureckimi albański bohater Jerzy Kastriota Skanderbeg, można było oczywiście spróbować w Kruji tradycyjnego brandy Skanderbeg oraz zakupić pamiątki, popołudniu dotarliśmy do Shengjin nadmorskiej miejscowości nad Adriatykiem, w której spędziliśmy następne 3 dni. Podczas pobytu w Albanii udaliśmy się również na wycieczkę na południe kraju, odwiedziliśmy urokliwe miasteczko Berat, wpisane na listę UNESCO, zwane miastem tysiąca okien, wspięliśmy się na imponującą przełęcz Llogara na wysokość ponad 1000 m n.p.m. skąd podziwialiśmy krajobraz riwiery albańskiej z Morzem Jońskim i grecką wyspą Korfu na horyzoncie, a na koniec wykąpaliśmy się w lazurowym morzu w Orikum. Kolejny punkt naszej trasy stanowiła Czarnogóra, przejeżdżając wzdłuż wybrzeża tego małego ale niezwykle urokliwego kraju podziwialiśmy słynną wysepkę – miasteczko Św. Stefan, następnie zatrzymaliśmy się na targu w Budwie oraz odwiedziliśmy Kotor, średniowieczne miasto otoczone murami położone nad niezwykłą zatoką Boką Kotorską otoczoną ze wszech stron skalistymi szczytami, pojechaliśmy następnie wzdłuż Zatoki Kotorskiej mijając urokliwą wysepkę z Kościołem Matki Boskiej na Skale, a następnie wspięliśmy się wysoko ponad wybrzeże i dotarliśmy do gór Durmitor do czarnogórskiego Zakopanego czyli Żabljaka. Z prawie 30 stopniowego letniego ciepła jakie panowało do tej pory przenieśliśmy się w strefę górskiego chłodu, ale słońce nas nie opuściło. Następnego dnia wyruszyliśmy na Savin Kuk (2330 m n.p.m.) szczyt nie bardzo trudny aczkolwiek mozolny, wyjście zajęło około 3 godzin, niestety kolejka krzesełkowa w dalszym ciągu jest uszkodzona i nie można skorzystać z „podwózki” do połowy wysokości szczytu. Na koniec dnia zeszliśmy nad Czarne Jezioro, a następnie udaliśmy się na wspólną pożegnalną kolację gdzie objedliśmy się mięsem i rybami. Następnego dnia wczesnym rankiem udaliśmy się do Sarajewa, trafiliśmy tam w dzień muzułmańskiego święta Bajram Serif, które wypada w miesiąc po zakończeniu Ramadanu, ciekawą tradycją tego dnia jest spożywanie w gronie rodziny baranka. Przez cały dzień obserwowaliśmy śpieszące, przez Baszczarsziję – dawną dzielnicę turecką, do piekarń rodziny z ubitym barankiem w celu upieczenia go. Na koniec dnia wspięliśmy się na żółtą tabiję – bastion, z którego mogliśmy podziwiać panoramę miasta. Popołudniu nad miasto nadciągnęły ciemne chmury dając nam wyraźny znak, że lato się kończy. Zaczął padać deszcz, który nie opuścił nas do momentu zakończenia prawie 17-godzinnej podróży powrotnej do Krakowa. Granice przekroczyliśmy bardzo szybko…w Krakowie trzeba było niestety się pożegnać i rozjechać do domów: do Poznania, Szczecina, Wrocławia, do Pszczyny itd. Za rok wracamy na Bałkański Kocioł Szósty! (Sławek)

Mówią o nas

  • Strona merytoryczna kursu bardzo mnie zaciekawiła i spełniła wszystkie moje oczekiwania. Dowiedziałem się dużo ważnych rzeczy o planowaniu pracy wychowawczej, organizacji wypoczynku da dzieci i młodzieży, bezpieczeństwie życia i zdrowia...Anna Karpińska
  • Moje uwagi odnośnie kursu będą pozytywne. Były to zajęcia prowadzone na wysokim poziomie, przez dobrze wykwalifikowanych specjalistów. Wiele informacji przez nich podawanych było popartych przykładami, które pozwalały zobrazować realne...Dariusz Grzywa

Nasze atuty

  • Ponad600

    Zorganizowanych wyjazdów i 6 000 szkoleń

  • 20 latna rynku

    Podróżujemy z Wami nieprzerwanie od 2003 roku

  • Gwarancja jakości

    Podróżujesz z pasją już od pierwszego dnia

  • 20

    20 wyspecjalizowanych przewodników